czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 2 - Upływające wakacje

Przepraszam za tak długą nieobecność, ale dopiero niedawno wróciłam z wakacji i byłam mile zaskoczona ilością odwiedzin bloga (100+!) oraz komentarzami pod pierwszym rozdziałem.
Zapraszam więc na kolejny - staram się pisać długie rozdziały, ale nie wiem czy mi wychodzą.
Miłej lektury!:-)


Rozdział 2
Upływające wakacje


Wakacje mijały coraz szybciej. Ariana mieszkała u Malfoy’ów – u siebie – już drugi tydzień. Wraz z bratem i jego przyjacielem nadganiała stracone szesnaście lat.
 - To co? – zapytał Blaise. – Może Quidditch?
 - Chętnie! – uśmiechnął się Draco, patrząc wyczekująco na Arianę.
 Dziewczyna nie powiedziała nic, co przyjaciele uznali za zgodę. W głębi duchu Ariana wzdrygała się na samą myśl o Quidditchu. Bała się wysokości, ale dla brata… dla brata może spróbować.
 Draco już szybował nad mini boiskiem, kiedy Ariana doszła. Była się przebrać. Miała na sobie dopasowany strój sportowy. Blaise’a jeszcze nie było, pewnie szukał dobrej mioty dla siostry swojego przyjaciela.
 Ariana przyglądała się w milczeniu akrobacjom brata kiedy ktoś nagle podniósł ją do góry i zaczął się kręcić wokół własnej osi. Dziewczyna wrzeszczała - bardziej z zaskoczenia niż ze strachu. Zobaczyła, że Draco się uśmiecha.
 - Puść mnie – pisnęła w końcu, słysząc perlisty śmiech mulata.
 Postawił ją na ziemi, a ona szybko się od niego odsunęła.
 - Nigdy więcej tego nie rób – syknęła.
 Kiedy jednak zauważyła, że Zabini nadal się uśmiecha, sama się uśmiechnęła.
 - Czy ktoś ci kiedyś mówił, że masz śliczne dołki w policzkach? – szepnął Blaise prosto do ucha blondynki.
 - Tak – uśmiechnęła się sarkastycznie Ariana. – Mój były.
 Odwróciła się na pięcie, trzymając w ręce miotłę. Odeszła kilka kroków i wzbiła się w powietrze, zostawiając Blaise’a w głębokiej zadumie.
***
 Od kilku godzin grali w Quidditcha. Ariana okazała się najlepsza na pozycji pałkarza. Trzy razy zrzuciła Draco z miotły, a Blaise’a pięć.
 - Wiesz co? – syknął Draco przez zaciśnięte zęby. – Powinnaś być Diablicą, a nie… wyglądasz jak jakiś anioł. Nawet nie mamy dla ciebie ksywki!
 - Ja mam! Miotająca Bólem Anielica – warknął Blaise, zbierając się z mokrej trawy.
 Ariana od dłuższego czasu krążyła nad chłopcami, którzy masowali obolałe miejsca.
 - Przydałabyś się do czegoś i poszła po lód – warknął Draco.
 - Albo sama byś nas pomasowała – dodał Blaise.
 - To ja idę po lód – uśmiechnęła się Ariana, lądując koło chłopaków. Pocałowała obojga w policzek; Smok tylko mlasnął z dezaprobatą, a Diabeł widocznie się zarumienił.
 Ariana się roześmiała i ruszyła w stronę Malfoy Manor.
 - Masz za ładną siostrę – warknął Zabini, kładąc się wygodnie na trawie.
 - Po prostu przyznaj, że ci się podoba – odparł wesoło Draco.
 - Może – powiedział Blaise, wpatrując się w niebo, które swoim kolorem przypominało oczy Ariany.
 Minęło kilkanaście minut, a Ariana dalej nie wracała. Chłopcy uznali, że jak siostra Draco wróci to poinformują ją o jej nowej ksywce i zawołają mamę, żeby zrobiła im zdjęcie. To był interesujący dzień.
 Po prawie godzinie wróciła Ariana, która przebrała się w inne ubranie, ale zostawiła niedbałego kłosa, którego miała podczas Quidditchu. W dłoniach trzymała dwa, duże worki lodu.
 - Więc – zaczął Draco – skoro raczyłaś się pojawić to mamy dla ciebie ksywkę. Zbuntowana. – Kiedy zauważył, że Ariana pytająco uniosła brwi, pozwolił Blaise’owi wyjaśnić:
 - No bo wyglądasz jak anioł, ale wcale się tak nie zachowujesz. No to jesteś takim Zbuntowanym Aniołem. A łatwiej się mówi Zbuntowana.
 - Rozumiem – kiwnęła głową Ariana, delikatnie się uśmiechając.
 Chłopcy przyłożyli lód do bolących miejsc. W końcu lepiej się poczuli i zawołali mamę Draco i Ariany, aby zrobiła im trzy magiczne zdjęcia – po jednym dla każdego.
 Każdy dostał inne zdjęcie i każdy był zadowolony.


 Wrócili do domu.
BLAISE
 Siedzieliśmy w pokoju Smoka i piliśmy sok dyniowy. Draco, żywo gestykulując, opowiadał o Hogwarcie – o jego dokładnym wyglądzie, o tajnych przejściach, o nauczycielach i plotkach jakie były przed wakacjami „na czasie”.
 Ariana słuchała go z zaciekawieniem. Zbuntowana, szeptały moje myśli. Wpatrywałem się w nasze zdjęcie, które było dzisiaj zrobione przez Cyzię – bo tak mama Malfoy’ów kazała mi na siebie mówić.
 Wpatrywałem się w siostrę Dracona. W jej bladych policzkach tworzyły się dołki. Dodam, iż to były dołki bardzo seksowne. B a r d z o.
 – Blaise? – przerwał moje myśli Smok. – Jak ty właściwie pogodziłeś się z Granger?
 – Listownie – odparłem bez większego zainteresowania.
 – A co takiego napisałeś? – naciskał Draco.
 – Masz – rzuciłem mu świstek papieru. Wiedziałem, że prędzej czy później zapragnie go zobaczyć, więc miałem go zawsze przy sobie.
 No, prawie zawsze.

Droga Hermiono,
 Wiem, że pewnie nie uśmiecha Ci się przeczytanie – a co dopiero odpisanie – na mój list, ale chcę, żebyś wiedziała. A ja po prostu NIE MOGĘ dłużej wytrzymać z tą świadomością.
Ze świadomością, że jeszcze Cię nie przeprosiłem.
 Może i nigdy nie obrażałem Cię wprost, ale jednak nigdy nie próbowałem jakoś poprawić Twojej sytuacji ze Ślizgonami (dajmy na to – z Draconem). Najmilszy dla Ciebie i Twoich przyjaciół też nie byłem.
 Chciałbym Cię przeprosić. Nie tylko w moim imieniu, ale także w imieniu mojego najszczerszego przyjaciela – kogoś, kogo nazywasz „Malfoy’em”.
 Mam nadzieję, że mi – nam – wybaczysz.
Twój szczery przyjaciel (jeśli tylko mi na to pozwolisz),
 Blaise Zabini

 – Przeprosiłeś też za mnie?! – zezłościł się Draco, prawie rozrywając kartkę na strzępy.
 – No – przytaknąłem. – A to odpisała – rzuciłem kolejny świstek.
 Odrzucony list mojego autorstwa podniosła Ariana i zaczęła go czytać.
 Ale w tym momencie skupiałem się bardziej na reakcji Smoka, niż Zbuntowanej.

Blaise,
 Jestem zaskoczona listem, który od Ciebie dostałam.
 Mam nadzieję, że są to szczere przeprosiny, a nie tylko jakiś żart, kpina, przez który później Ty i Malfoy będziecie mieli kolejne powody, żeby się ze mnie naśmiewać.
 Ryzykuję wiele – dajmy na to normalne życie w szkole – ale wybaczam Ci. Niestety, Draconowi nie wybaczę, bo nie wierzę, że jest zdolny do przeprosin. Do SZCZERYCH przeprosin, pragnę dodać.
 Jeśli Malfoy sam mnie przeprosi postaram się mu wybaczyć… wybaczyć te lata upokorzeń, które zafundował nie tylko mnie, ale także moim przyjaciołom.
 Twoja najszczersza przyjaciółka (jeśli tylko na to pozwolisz),
Hermiona Granger

 Twarz Draco zaczynała łagodnieć. Musiał zauważeć, że tam, gdzie wspomniała o nim atrament był rozmazany.
 Na pewno pomyślał coś w stylu: Hermiona płakała. I to przez niego. Wiedziałem, że zawsze patrzył na łzy Miony pod kątem – „szlama płakała. I to przeze mnie. Dobra robota”. Teraz jednak widział, że Hermiona jest dziewczyną. Młodą kobietą… I, że to naprawdę PIĘKNA i MĄDRA młoda kobieta.
 Draco się zmienił. Bardzo się zmienił…
 Uśmiechnąłem się pod nosem. To Ariana zmieniła Smoka i czuł, że nie tylko swojego brata, ale też mnie.
 Zbuntowana zmieniła nas ze sprawowania „troll” na „wybitny”.

Rozdział 1 - Ariana

Rozdział 1
Ariana


A R I A N A
Sięgnęłam po szczotkę do włosów. Przed sobą miałam wielkie lustro, w którym się odbijałam – blada twarz, bujne, prawie czarne włosy i granatowe, wielkie oczy o długich rzęsach. Szczupłą sylwetkę opinał czarny podkoszulek włożony w krótkie, dżinsowe spodenki, które wydłużały moje osiemnastoletnie nogi.
 W tym roku nie idę do Beauxbatons tylko do Hogwartu. Ukrywałam się tutaj przez długie szesnaście lat. Przed Czarnym Panem. Przed Voldemortem. Przed człowiekiem, dla którego pracował ojciec. A w pewnym momencie także mój brat. Mój rodzony brat… Mieszkałam u jakiejś dalekiej ciotki. Teraz mogę wrócić do rodziny.
 - Ariana! – zawołała mnie ciotka.
 Westchnęłam, po raz ostatni omiotłam spojrzeniem swój pokój.
 Zebrałam włosy w niedbałego, wysokiego kucyka i zbiegła na dół.
 - Kochanie, odprowadzę cię do domu. Do twojego prawdziwego domu – uśmiechnęła się Wendy. – Mamy nadzieję, że znajdziesz przyjaciół. Jesteś bardzo mądra, kochanie. Pamiętaj, że cię kochamy – ciocia bardzo się do mnie przywiązała.
 - Ja też was kocham – odparłam, wtulając się w wujka, który pachniał trawą cytrynową. – Idziemy? – zwróciłam się do cioci.
 - Tak, oczywiście. Twoje kufry są już w domu – uśmiechnęła się znowu Wendy. – Łap mnie za rękę i lecimy!
 Zachichotałam i złapałam ciotkę za dłoń. Poczułam charakterystyczne szarpnięcie w okolicach pępka i zobaczyłam przed sobą wielki dom, który znałam tylko ze zdjęć. Malfoy Manor. To właściwie nie był „wielki dom”, tylko raczej „mały zamek”.
 „Jak ja się tu odnajdę?”, westchnęłam. „Ojciec nawet nie wie, że istnieję. Inaczej… ja też bym była sługusem Voldemorta”, wzdrygnęłam się. „Dobrze, że ON już nie żyje, a tata jest w Azkabanie.”
 Moja historia nie jest zbyt skomplikowana. Matka urodziła Dracona, którego ojciec od razu wziął ze sobą, aby pokazać go Voldemortowi. Kilka minut później mama urodziła mnie. Wychowywała mnie w ukryciu przez dwa lata, później wysłała mnie do cioci.
 - NARCYZO! – wrzasnęła Wendy. – Już jesteśmy!
 Zobaczyłam moją matkę u szczytu schodów. Uśmiechnęła się szeroko i zeszła ze dwa schodki, kiedy dwóch osiemnastolatków przecisnęło się koło jej i ze śmiechem spadli ze schodów – dosłownie. Potknęli się o swoje nogi i sturlali się po ostatnich stopniach, w kółko się śmiejąc.
 - Mamo? – zapytał blady blondyn. Pewnie mój brat. – Kto to?
 - Kochanie – Draco skrzywił się na to słowo – pamiętasz twoją siostrzyczkę Arianę? Która mieszkała u cioci Wendy we Francji? To ona.
 - Co? – zerknął na mnie nieufnie. – Ona nawet nie jest do mnie podobna. Ona nie wygląda jak Ariana.
 Westchnęłam ciężko i wyjęłam różdżkę. Parę razy machnęłam różdżką przywracając sobie mój prawdziwy wygląd, którego nienawidziłam, bo kojarzył mi się z rodziną, której właściwie nie miałam. A teraz ją odzyskałam.
 Ciemnobrązowe, bujne włosy gwałtownie się wyprostowały i zmieniły kolor na jasny blond. Wielkie, granatowe oczy pojaśniały, zamieniając się w stalowy błękit.
 - Zadowolony? – mruknęłam.
 - ARIANA! – wrzasnął nagle Draco. Odwiedził mnie raz czy dwa jak mieliśmy pięć lat. Pamiętam te dni. Kilka najwspanialszych dni w moim życiu.
 Blondyn wstał z podłogi i rzucił się na mnie. Znowu znalazł się na podłodze, ale tym razem przygniatał także mnie.
 Dopiero jak ponownie stanęłam na nogach zauważyłam chłopaka, z którym zbiegł Draco. Był mulatem. Wysokim, przystojnym i uśmiechniętym mulatem. Wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
 - Blaise, to jest Ariana, moja siostra – Draco przedstawił mnie przyjacielowi. – Ariano, to jest Blaise, mój przyjaciel.
 - Miło poznać – powiedziałam oschle.
 Kiedy mój brat uznał, że wystarczająco mnie przywitał (duszącymi uściskami) przytuliłam się w końcu do mamy, która cały czas miała w oczach łzy szczęścia.
 - Draco, opowiedz siostrze co się u nas działo przez ostatnie szesnaście lat – uśmiechnęła się mama. – Ja porozmawiam z ciocią Wendy, która opowie mi co się działo u Ariany.

D R A C O
- No więc – zacząłem – nie chce mi się opowiadać co było wcześniej, więc zacznę od pierwszego roku w Hogwarcie. Była ta przeklęta Tiara, co mnie i Blaise’a przydzieliła do Slytherin’u – spojrzałem na siostrę niepewnie. Nie byłem pewny czy wie, co to Tiara Przydziału, Slytherin i tak dalej, ale najwyraźniej przeczytała dla rozrywki Historię Hogwartu.
 „Zupełnie jak Granger”, przeleciało mi przez myśl.
 Przez całe wakacje myślałem tylko o niej. O tym, jak dzielnie walczyła. Nie załamała się. Pomogła (wraz ze mną, Blaisem, Potter’em, Weasley’em i innymi) odbudować Hogwart. W tym roku wracamy wszyscy na siódmy rok.
 - No i po Tiarze podszedłem do Potter’a, pewnie o nim słyszałaś. Od razu się nie polubiliśmy…
 Opowiedziałem Arianie o sześciu latach wyzywania się z Potter’em, Weasley’em i Granger. Była na mnie wściekła kiedy się dowiedziała o tym, jak traktowałem dziewczynę.
 - Spokojnie – zaśmiał się Blaise, ukazując te (zdaniem wielu dziewczyn) „przystojne dołki w policzkach”. Zdążyłem zauważyć, że Ariana także takie ma. – Teraz Mionka mu się podoba, prawda?
 Walnąłem go tak mocno poduszką po głowie, że aż spadł z łóżka, na którym się ułożyliśmy. Ariana się zwijała ze śmiechu.
 - Od kiedy mówisz na nią Miona? – zapytałem czując dziwne, kiełkujące COŚ w brzuchu.
 - Czyżby Smoczek był zazdrosny? – szczerzył się Blaise, siedząc bezpiecznie na podłodze.
 - Diable… – ostrzegłem go.
 - No dobra, dobra. Zaprzyjaźniłem się z nią podczas odbudowy Hogwartu – odpowiedział Blaise z uśmiechem.
 - CO?! – krzyknąłem. – Ty się bratasz z wrogiem!
 - Nie zachowuj się jak Łasic. – Warknął Blaise. – Też tak zareagował, kiedy Hermiona mu powiedziała, że się przyjaźnimy. A Potter jest nawet fajny.
 Westchnąłem głęboko. Skoro Hermiona mu wybaczyła… to może mi też wybaczy?


 _____________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
Buziaki,
-ceilene