poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 6 - Komplikacje

Rozdział 6
Komplikacje

 Mulat siedział w fotelu przed kominkiem, zatopiony we własnych myślach. Wiedział, że Ariana jest teraz z Harry’m. Po prostu to wiedział.
 Nagle przy wejściu do Pokoju Wspólnego zrobił się zamęt. Blaise zerknął niepewnie w tamtą stronę. To, kogo tam zastał bardzo go zaskoczyło.
 Hermiona Jean Granger właśnie flirtowała z jednym z jego kolegów, żeby ją wpuścił.
 – Max! – krzyknął Zabini. – Wpuść ją.
 Brunet zerknął niechętnie w stronę mulata, ale koniec końców przepuścił Gryfonkę.
 – Musisz mi pomóc – szepnęła Hermiona.
 – Ładnie się ubrałaś – zaśmiał się Blaise. – To dla Smoczka? – zmierzył przyjaciółkę wzrokiem.
 – Nie – odparła dziewczyna, siadając. – Słuchaj, musimy udawać, że jesteśmy ku sobie. Muszę wiedzieć czy on naprawdę coś do mnie czuje.
 – No dla mnie spoko, ale jak ja się później wytłumaczę Draconowi? – spoważniał Ślizgon.
 – Powiesz mu, że nie wiedziałeś, że to na poważnie, przeprosisz go i „odstąpisz mu”. Muszę się przekonać, bo mu nie ufam.
 – No okay, a wybaczyłaś mu chociaż?
 – Ja… ja… chyba tak – odpowiedziała w końcu Hermiona.
 – No to w porząsiu. Przykro mi, ale chyba będziemy musieli się całować – uśmiechnął się szarmancko Blaise.
 – Ma to wyglądać przekonująco dla innych, a my możemy to nazwać… zacieśnianiem więzi – zaśmiała się Gryfonka.
 – Gdzie i o której? – zapytał mulat.
 – Na razie tutaj. Będziemy się obściskiwać na fotelu, a jak przyjdzie Malfoy i to zobaczy, a załóżmy, że ucieknie, to później przypadkowo znajdziemy się w tym samym miejscu co on – odparła cicho Hermiona, siadając Zabiniemu na kolanach.
 – No to w porząsiu – powtórzył Blaise.
***
 Draco zszedł do Pokoju Wspólnego. Prawie od razu zauważył, że Blaise całuje się z jakąś dziewczyną. Chyba Ślizgonką, bo ma na sobie barwy Slytherin’u…
 Już miał ich ominąć, kiedy zauważył, że tą „jakąś dziewczyną” jest Hermiona.
 Przerażony zmierzył ich wzrokiem. Dlaczego jego najlepszy przyjaciel całuje się z jego PRZYSZŁĄ dziewczyną?!
 Draco wyszedł z Pokoju Wspólnego. Był wściekły. Na siebie, na Granger i na swojego „przyjaciela”.
*
 – Okay, chyba wyszedł – szepnęła Hermiona.
 – No wyszedł i zadowolony to on nie był – przytaknął Blaise. – Ale nieźle całujesz – Gryfonka spiorunowała go wzrokiem. – Jak na przyjaciółkę – dodał szybko mulat.
 – Wiesz gdzie poszedł?
 – Pewnie na Wieżę Astronomiczną – odparł Zabini, wstając.
 – No to chodźmy. Pewnie na nas nakrzyczy… jeśli coś do mnie czuje – dodała niepewnie Granger – więc wytłumaczymy się, że jesteśmy tu, bo chcieliśmy trochę prywatności. I coś tam wymyślisz.
 – Okay.
***
 Ariana opowiedziała Harry’emu wszystko. Całą jej historię.
 – No – Malfoy’ówna przerwała ciszę. – To teraz ty coś o sobie opowiedz.
 – Może innym razem? – uśmiechnął się Harry. – Zapraszam cię w sobotę na kolację. Do Hogsmeade.
 – Chętnie – zaśmiała się Ariana.
 – Robi się zimno – bliznowaty zauważył, że blondynka zaczęła się trząść. – Wracajmy już. Odprowadzę cię do Pokoju Wspólnego.
 Harry i Ariana schodzili po schodach do lochów, kiedy zauważyli, że Hermiona i Blaise zmierzają w przeciwnym kierunku.
 – Gdzie idziecie? – przerwała im Malfoy.
 – Y… No… tam – Blaise był trochę zmieszany.
 – Tam? – Ariana zamierzała drążyć temat, ale… – Blaise, masz trochę szminki na ustach – spiorunowała go wzrokiem i pociągnęła za sobą bliznowatego, który zdumiony przyglądał się tej scenie.
***
 Po konfrontacji z siostrą Malfoy’a Blaise wydawał się przygaszony.
 – Masz podwójne kłopoty, prawda? – szepnęła cicho Hermiona.
 – Mam wrażenie, że nie tylko ja. No wiesz, Ariana jest zazdrosna o mnie, a Draco o ciebie. Oj, słabo… Ale jakoś się z tego wyliżemy, co nie? – dobry humor nie opuszczał mulata ani na chwilę. A przynajmniej Zabini się starał, żeby to tak wyglądało.
 – Przepraszam – mruknęła pod nosem Granger. – To był głupi pomysł…
 – Ale skoro już go zaczęliśmy to go dokończmy.
 Diabeł i Hermiona dotarli na Wieżę Astronomiczną. Draco tam stał i wpatrywał się w gwiazdy.
 – Blaise, już nie udawajmy – szepnęła mulatowi do ucha. – Ja z nim porozmawiam, ty wracaj. Dziękuję.
 Mulat skinął głową i wrócił na schody. Musiał koniecznie wytłumaczyć wszystko blondynce.
 Hermiona podeszła bezszelestnie do Smoka.
 – Draco… – szepnęła mu do ucha. Chłopak odwrócił się jak poparzony. Odsunął się od niej szybko, żeby nie widziała jego twarzy. – Draco… – powtórzyła łamiącym się głosem. Teraz widziała, że blondynowi naprawdę na niej zależy.
 – Czego ode mnie chcesz? – warknął Malfoy. Ton jego głosu zranił Gryfonkę, bo przypominał jej o tych wszystkich latach… tych strasznych latach…
 – Ja… ja i Blaise udawaliśmy. To nie było naprawdę – wyznała w końcu. – Blaise to zrobił dla mnie, bo chciał mi pomóc. Bo ja nie wierzyłam, że ty… coś do mnie czujesz.
 – Teraz to rzeczywiście nic nie czuję – odparł chłodno Draco.
 Hermionie spłynęły łzy po twarzy. Źle zrobiła. Nie powinna tego robić. Wszystko zniszczyła. Odwróciła się na pięcie i wyszła.
 Smok zaczął krzyczeć z bezsilności. Teraz to najchętniej rzuciłby się z tej wieży. W końcu jednak schował emocje za maską arogancji i skierował się w stronę lochów.
 Draco usłyszał płacz. Głośny szloch dochodził z jednej z nieużywanych klas.
 Malfoy zamierzał ominąć to miejsce szerokim łukiem i iść dalej. Ale nie potrafił. Otworzył cicho drzwi i zobaczył tam… Ginny Weasley.
 – Weasley? – blondyn uniósł brwi, zaskoczony.
 – Nie… nie patrz na mnie – zaszlochała.
 – Co się stało? – Draco zamknął za sobą drzwi.
 – Nott… On… mnie zdradził – Ginny była w totalnej rozsypce.
 – Byłaś z Nottem? – Ślizgon był coraz bardziej zaskoczony.
 – TAK! B Y Ł A M! – histeryzowała rudowłosa.
 – Nie zachowuj się jak Jęcząca Marta. Nott to drań i już. Jeśli to cię pocieszy to może jutro wybierzemy się na spacer po błoniach?
 – Na-naprawdę? – dziewczyna była zaskoczona.
 – Tak – skinął głową Draco.
 – No… no dobrze – uśmiechnęła się delikatnie Ginny. – Jutro po lekcjach…
***
 Blaise biegł przez korytarze. Musiał jak najszybciej dotrzeć do Ariany.
 Był już w lochach, kiedy usłyszał cichy śmiech. Należał do Malfoy’ówny. Mulat rzucił na siebie zaklęcie kameleona i ruszył w tamtym kierunku. Scena, którą ujrzał pozbawiła go tchu – z wściekłości i zazdrości.
 Ariana Charlotte Malfoy i Harry James Potter właśnie się całowali.
 Zabini wycofał się z korytarza i zaślepiony złością wszedł do Pokoju Wspólnego.
***
 Była druga w nocy, a Blaise’a obudził kubeł lodowatej wody wylany prosto na niego.
 – To za karę – uśmiechnął się Draco. – Hermiona mi powiedziała, że udawaliście, że jej pomagałeś i tak dalej. A ja mam pomysł jak się na niej zemścić.
 – I kogo chcesz do tego wykorzystać? – Zabini dokładnie wiedział o jaki plan chodziło, ale nie wiedział z kim Malfoy ma zamiar ten plan realizować.
 – Ginny Weasley.
***
 Hermiona nadal nie spała. Była pierwsza w nocy, jej oczy były zaczerwienione od płaczu. Opuści dzisiaj zajęcia. Nie ma siły, żeby z nim siedzieć i przeżywać to samo piekło, co przez sześć lat.
 Nagle do pokoju Granger weszła Ginny.
 – Nigdy nie zgadniesz co mi się przytrafiło! – uśmiechnęła się Ruda. – Więc płakałam w opuszczonej klasie przez Notta i tam wszedł Malfoy, bo mnie usłyszał. Powiedział, że Nott to drań i zaprosił mnie jutro na spacer! – Hermiona uśmiechnęła się nieszczerze. Smok już o niej zapomniał… – Przecież to największe ciacho Hogwartu, a zaprosiło właśnie MNIE na spacer!
 – To świetnie, Ginny! Cieszę się! Jutro zrobimy cię na bóstwo – odparła Gryfonka przesłodzonym głosem.
 – Dziękuję, Hermiono. Kocham cię jak siostrę.
 – A nie jesteśmy siostrami? – „zaśmiała się” brunetka.
***
 Harry spał już od dawna. Ciągle od nowa w jego umyśle powtarzały się zdarzenia dzisiejszego dnia. Był szczęśliwy. Bardzo szczęśliwy.
***
 Smok już powoli zasypiał, kiedy usłyszał jeszcze głos Blaise’a:
 – Ach, wiesz, że dzisiaj twoja siostrzyczka całowała się z Potter’em?

 – To świetnie – ziewnął Draco. – Dobranoc. 


_____________________________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Buziaki,
-ceilene

niedziela, 24 sierpnia 2014

Dziękuję Wam za 200+!

Chciałam Wam serdecznie podziękować za 200+ odwiedzin na blogu:)
Jedyne czego mi tutaj brakuje to KOMENTARZY! Ale i tak jesteście wspaniali. 
Pozdrawiam serdecznie Croyance Wertus, która zatopiła się w moim opowiadaniu po uszy:)
Uwielbiam Was!

Miłego wieczoru, 

Buziaki,
-ceilene

Rozdział 5 - Miłosne igraszki

 Jak na razie bardzo mi się podoba to, co wychodzi z tego bloga. Bardzo, bardzo, bardzo!
Miłej lektury:-)

Rozdział 5
Miłosne igraszki

 Większość Hogwartu zamiast jeść i cieszyć się wolnością przed rozpoczęciem lekcji spoglądała na dwie piękności – Arianę i Hermionę, które gawędziły wesoło ze swoimi przyjaciółmi; blondynka z Blaise’m, który nie mógł oderwać od niej oczu, a brunetka z Harry’m, który przyglądał się dziewczynie z braterską – niemalże ojcowską – dumą.
 Draco zajadał się jajecznicą, nie odrywając stalowych oczu od mądrej i ślicznej Gryfonki.
 – Ej, Smoku – zaśmiał się Zabini. – Zakochałeś się czy co?
 – Tak – odparł bez zastanowienia Malfoy. – W jej figurze.
 Blaise i Ariana wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Draco w końcu mógł być sobą, a nie własnym ojcem, którego odgrywał – z powodzeniem – przez większość życia.
 Zbliżała się dziewiąta, kiedy Złota Trójca Slytherin’u zmierzała na wieżę, w której odbywało się wróżbiarstwo.
 Wybiła dziewiąta, kiedy z Wielkiej Sali wybiegła Hermiona, a za nią Harry i Ron. Na śmierć zapomnieli o wczesnych zajęciach.
 Trójka przyjaciół otworzyła gwałtownie drzwi, przerywając tym samym przemowę profesor Trelawney.
 – Odejmuję Gryffindor’owi po pięć punktów od każdego – powiedziała surowo. Profesorka stała się niczym McGonagall. Wojna zmienia ludzi – co razem wynosi piętnaście punktów. Za karę was porozsadzam. Granger Hermiona z Draconem Malfoyem, Potter Harry z Arianą Malfoy, Weasley Ron z Pansy Parkinson.
 Hermiona była zrozpaczona. Dlaczego akurat z Malfoy’em?
 Harry’emu nawet pasował taki przydział, za to Blaise aż zrobił się czerwony na twarzy – z bezradności. „Dobrze, że to tylko na wróżbiarstwie”, pomyślał.
 – Macie tak siedzieć na każdej lekcji do końca miesiąca, może to was nauczy dyscypliny – dodała Trelawney.
 „Kurna, wykrakałem…”
 Ron z rezygnacją siadł koło Pansy, której najwyraźniej taki obrót spraw się podobał. Wyładniała, ale mimo to każdy przystojny chłopak był zajęty albo niezainteresowany. Może i Weasley to nie najlepszy kąsek, ale zawsze coś.
*
 Hermiona siadła na skraju ławki, próbując uzyskać jak największą odległość pomiędzy nią a Draconem.
 Po chwili na jej dłoni spoczął piękny, biały motyl, który po ułamku sekundy rozpadł się w złotych iskrach przemieniając się w mały kawałek pergaminu z napisem
 Wiesz, że się mnie nie pozbędziesz? D.M.
 Brunetka westchnęła cicho, ale w kącikach jej ust pojawiło się coś na kształt uśmiechu. On chyba naprawdę chciał poprawić relacje pomiędzy nimi… Zmienił się. Albo dopiero teraz ukazał prawdziwego siebie.
 Draco próbował skupić się na lekcji, kiedy na jego nosie pojawiła się mała, czerwona różyczka. Nagle z cichym gwizdem eksplodowała, na chwilę przemieniając się w złotego lwa, aby koniec końców ukazać urywek pergaminu.
 Wiem. H.G.
 „Coś mi się wydaje – pomyślał blondyn – że w tym miesiącu będę się prześcigał z Granger na wymyślne sposoby dostarczenia liściku.”
*
 W tym samym czasie Ariana skupiała się na lekcji, która strasznie się nudziła.
 Po pierwsze – umiała to od jakichś dwóch lat, bo w Beauxbatons wróżbiarstwo było stawiane bardzo wysoko.
 Po drugie – nienawidziła wróżbiarstwa.
 Dlatego też pisała z Harry’m liściki. Zbuntowana i bliznowaty nie wykorzystywali swoich czarodziejskich zdolności tak jak Hermiona i Draco – bo po prostu im się nie chciało.
 Jak się podoba szkoła? H.P. – „Boże, co za idiotyczny pomysł, aby zacząć rozmowę.”
 Okay, praktycznie już wszystko o niej wiem – z Historii Hogwartu i z opowieści Dracona i Blaise’a. A.M. – „Serio nie możesz wymyślić nic lepszego?”, skarciła siebie w myślach Ariana.
 Ty i Ma Draco musicie się cieszyć, że się znowu widzicie. Może opowiesz mi Waszą historię? H.P. – „Żałosna imitacja umówienie się na spotkanie”, Harry uważał wszystko co pisał za idiotyzm.
 Jasne, ale może po lekcjach? Na błoniach o 17:00? A.M. – „Załóżmy, że tak miało być”, westchnęła w myślach Ariana.
 Mi tam pasuje. H.P.
 Na tym zakończyła się ich – jakże błyskotliwa – rozmowa. Blaise widział każdy wymieniony pergamin, a później ożywienie Ariany, które trwało aż do końca dnia; ale teraz nie o tym mowa.
*
 Ron siedział wyprostowany jak struna. Nie mógł się skupić na czymkolwiek. Czuł na swojej nodze dłoń Pansy, która wędrowała coraz wyżej po jego spodniach. Nagle, kiedy dłoń Ślizgonki dotarła bardzo wysoko, wypuścił z siebie głośno powietrze i gwałtownie odsunął się w bok, uciekając od delikatnej dłoni. Ron bał się swoich własnych odczuć.
***
 Lekcja się zakończyła, a Weasley wybiegł z klasy jak poparzony. Trelawney spojrzała za nim, zaskoczona, a następnie mruknęła pod nosem:
 – Chyba nie chce się spóźnić na następną lekcję…
 Hermiona wyszła za Draconem, trzymając w dłoni białą różyczkę, która zaraz po zajęciach miała się samoistnie spalić, ukazując ukrytą wiadomość od blondyna. Brunetka ruszyła w kierunku lochów, przygotowana na dosłownie wszystko. Dziewczyna miała coraz większą ochotę przebaczyć blondynowi. Dalej jak na niego patrzyła czuła gdzieś głęboko w sobie palącą nienawiść, która już powoli – jakby niechętnie – ustępowała.
 Z kolei Harry szedł przepełniony szczęśliwą energią. Spotka się z Arianą… Z tą śliczną, blondwłosą anielicą.
*
 Draco był zadowolony z siebie. Chyba zrobił wrażenie na Gryfonce, a na tym najbardziej mu zależało. Na eliksirach porozmawia z Blaise’m i zwierzy się Snape’owi. W jednej chwili szczęśliwe uczucie się gdzieś ulotniło, a twarz Ślizgona znów stała się blada z przerażenia. Właśnie sobie uświadomił, że już nigdy więcej nie zwierzy się Snape’owi, bo Severus nie żyje. Czarny Pan go zabił. Draco coraz bardziej czuł, że nienawidzi tego zimnego drania, który zniszczył mu całe życie. Dobrze, że Potter się go pozbył.
 Ariana szła przez korytarze, nie zwracając najmniejszej uwagi na pożądliwe spojrzenia męskiej części Hogwartu. Myślała tylko o tej radosnej, opalonej twarzy, o nosie, na którym spoczywały czarne okulary i o czole z blizną w kształcie błyskawicy skrytym pod czarnymi włosami zawsze pozostawionymi w nieładzie.
 Z kolei Blaise był wściekły. Na Potter’a, na Arianę, a najbardziej na samego siebie. Musi zwrócić na siebie uwagę Malfoy, jeśli tego nie zrobi nie popuści sobie do końca życia.
***
 Hermiona zajęła miejsce na tyłach klasy. Nie minęło więcej niż trzy minuty, kiedy obok niej usiadł Draco. Wszystko stało się tak nagle – żarówka nad nimi zgasła, wypuszczając z siebie miliony iskier, które przemieniły się w podarty pergamin. Szczątki kartki znalazły się na ławce i Granger już miała zamiar wyśmiać Ślizgona za nieudane zaklęcie, kiedy kawałki się złączyły w kształt serca, a w środku były tylko trzy słowa:
 Wyglądasz dziś pięknie.
 Gdyby nie to, że Hermiona zapamiętała pismo Dracona z poprzedniej lekcji, pomyślałaby, że to ktoś inny. Żarówka nad ich ławką ponownie się zapaliła.
 Granger obróciła się w stronę Malfoy’a, pytająco unosząc brew.
 – Taka prawda – wzruszył ramionami blondyn, po czym zaczął wyjmować książki.
 – Mam ciebie naprawdę dość – syknęła Hermiona. W jej głowie rodził się powoli plan, który zaboli Ślizgona, jeśli naprawdę coś do niej czuje. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła przygotowywać się do zajęć.
***
 Harry nie widział Rona odkąd ten wybiegł po lekcji wróżbiarstwa, ale teraz nie on zaprzątał jego myśli.
 Lekcje się już skończyły, więc bliznowaty mógł się w końcu przygotowywać do spotkania z Arianą.
*
 16:00
 „Co mam ubrać? Przebierać się w ogóle?”, Malfoy stała przed garderobą, nie mogąc się na cokolwiek zdecydować.
 16:15
 „Tak, przebiorę się”, Ariana weszła głębiej, przeglądając sukienki.
 16:32
 „Ta jest w porządku”, blondynka zdjęła z wieszaka ciemnozieloną sukienkę do połowy ud. Szybko się w nią ubrała.
 16:47
 „O, te buty będą idealne”, dziewczyna nasunęła na nogi czarne trampki za kostkę.
 16:53
 „Zrobić coś z włosami? – pomyślała Malfoy’ówna, rozczesując splątane pasma. – Uczeszę je w kłosa.”
 16:58
 „Idealnie.”
 Ariana – w pełni gotowa na spotkanie – zbiegła pospiesznie do Pokoju Wspólnego. Po chwili pędziła przez lochy, ominęła Wielką Salę i znalazła się na błoniach. Blondynka wdychała głęboko świeże powietrze.
 „Dobrze, że jest jeszcze ciepło, bo nawet nie pomyślałam o jakimś swetrze”, westchnęła Ślizgonka i ruszyła w stronę Potter’a, który stał przy jeziorze.
***
 Hermiona siedziała na parapecie w swoim pokoju i przyglądała się Harry’emu. Trwał samotnie przy jeziorze od piętnastu minut. Gryfonka zerknęła na zegarek; 17:04.
 Po chwili dziewczyna zobaczyła blondwłosą postać ubraną w ciemnozieloną sukienkę. Ariana. Brunetka zauważyła z zaskoczeniem, że jeszcze nie miała okazji z nią porozmawiać. Malfoy przypomniała jej też o swoim bracie – o białej róży, którą dostała na wróżbiarstwie. I o planie. Trzeba go wcielić w życie.
 Hermiona wyjęła różyczkę z torby. Kwiat spalił się dokładnie w chwili zetknięcia z promieniami zachodzącego słońca. Dziewczyna zamiast róży trzymała w dłoni pierścionek, w który wetknięty był kawałek pergaminu.
 O 18:00 w Sowiarni? D.M.
 Gryfonka uśmiechnęła się pod nosem. Przyglądała się biżuterii; srebrny pierścień z ciemnozielonymi kamieniami szlachetnymi. Piękny.
 „Na razie nie mogę go nosić – pomyślała Hermiona. – Najpierw plan. Mogę go zacząć realizować już teraz.”
 Dziewczyna szybko wybrała jakieś wyzywające ubrania; zielona minispódniczka i szara bluzka z dużym dekoltem. Popsikała się swoimi najlepszymi perfumami i posmarowała usta malinową szminką. Gryfonka wyprostowała włosy prostym zaklęciem.

 „Muszę znaleźć Blaise’a.”

__________________________________________________________________-
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Buziaki,
-ceilene

sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 4 - „To jego siostra, idioto”

Zapraszam Was na kolejny rozdział - które w ostatnim czasie piszę doprawdy ekspresowo:)

Rozdział 4
„To jego siostra, idioto”

 Hermiona wróciła na sztywnych nogach do swojego przedziału. Była blada i zaskoczona.
 – Co się stało? – zdenerwowała się Ginny, widząc minę przyjaciółki.
 – Rozmawiałam… z Malfoy’em – odparła cicho brunetka.
 – Co ten śmieć ci zrobił?! – Ron zerwał się z miejsca; jego twarz poczerwieniała z wściekłości. – Jak go tylko zobaczę…!
 – Ron – warknęła Hermiona. – Między innymi zapytałam go kim jest ta blondynka. Powiedział, że to ma być niespodzianka. I wyszedł.
 – Ciekawe… – mruknął pod nosem Harry.
 – Jak go tylko zobaczę to mu łeb oderwę – sarknął pod nosem Weasley.
 – O, Ron, masz okazję – uśmiechnęła się Luna, patrząc na korytarz.
 Szedł tamtędy Draco z Blaisem. Za nimi – z nosem w książce – szła ta blondynka, łudząco podobna do Malfoy’a.
***
 W końcu dotarli do Hogsmeade. Dwójka prefektów naczelnych – wypadło na Hermionę i Parvati – miało odprowadzić pierwszoroczniaki do łódek, a także im towarzyszyć. Obie dziewczyny były zawiedzione.
 Dwie ciemnowłose uczennice Hogwartu szły niespiesznym krokiem, co chwila krzycząc na dzieciaki, aby się uspokoiły i pilnowały się grupy.
 Nagle znikąd wyrósł przed nimi Draco, który miał przyklejony do twarzy swój firmowy, łobuzerski uśmiech.
 Parvati i większość dziewczynek z pierwszego roku westchnęła głośno – z zachwytu. Z kolei Hermiona mlasnęła z przekąsem. Wstydziła się ich rozmowy w toalecie.
 – Czego tu chcesz, Malfoy? – zapytała Gryfonka.
 – Chciałbym pomóc kochanej – tu posłał Patil uśmiech – przyjaciółce po fachu i wyręczyć ją z tego nudnego obowiązku. Zgodzisz się, kochaniutka? – Draco zbliżył się do Krukonki, obezwładniając ją swoim zapachem i wyglądem.
 – Oczywiście, że tak, Draco – uśmiechnęła się czarująco Parvati, co nie zrobiła na Ślizgonie żadnego wrażenia. On chciał zobaczyć taką samą reakcję, ale innej osoby…
 W końcu Draco i Hermiona szli ramię w ramię, prowadząc za sobą dzieci pierwszego roku – oczarowane nim dziewczynki i oczarowani nią chłopcy.
 Hagrid przywitał się ciepło z Hermioną, a Dracona nawet nie raczył obdarzyć spojrzeniem. Wspólnie z Gryfonką załadował dzieci na pokład łódek, a Draco i Hermiona wsiedli do własnej.
 – Dlaczego chciałeś zastąpić Parvati? – zapytała brunetka.
 Malfoy zignorował jej pytanie.
 – Namyśliłaś się już?
 – Nie – odpowiedziała rzeczowo pani prefekt naczelna, z zamiarem nie odzywania się do Ślizgona.
 Nie wymienili ze sobą ani jednego słowa ani spojrzenia więcej. Wysiedli z łodzi w ciszy i w ciszy zaprowadzili dzieciaki przed Wielką Salę.
 Draco wkroczył do Sali, która wyglądała tak jak zawsze – sufit ukazywał to, co działo się na niebie, a w pomieszczeniu ustawione było pięć stołów – dla Gryffindor’u, Slytherin’u, Hufflepuff’u, Ravenclaw’u i nauczycieli.
 Ale czegoś brakowało; Dumbledore’a, Snape’a… Duszy tej szkoły już nie było.
 Chłopak westchnął i skierował się do – pustego jeszcze – stołu Ślizgonów, zajmując dodatkowo dwa miejsca; dla Blaise’a i dla Ariany, która dołączy do nich (na pewno!) po Ceremonii.
 Minęło kilkanaście minut i nagle do Wielkiej Sali wlało się stado nastolatków – wszyscy roześmiani, szczęśliwi swoim widokiem po wakacjach.
 Draco szybko zauważył mulata, który energicznie machał w jego kierunku. Zaczął biec. Oczywiście – podłoga była śliska i Blaise przewrócił się na oczach całej szkoły, ale szybko wstał i usiadł koło swojego przyjaciela, nie zwracając na to, że zrobił z siebie głupka, uwagi.
 – Nie mogę się doczekać, aż Zbuntowana zostanie przydzielona do Slytherin’u! – ucieszył się Zabini.
 – Ja też – odparł mu równie energicznie blondyn.
***
 Przy stole Gryfonów trwało poruszenie – wszyscy widzieli jak Ślizgon się przewrócił i teraz próbowali sprawić mu przykrość, śmiejąc się z niego.
 Oczywiście, Hermiona zauważyła, że Blaise nie ma najmniejszego pojęcia, że Gryfoni sobie z niego żartują; przez co sami zachowywali się jak durnie.
 – Ej – mruknął Harry. – Nie ma tej blondyny przy Malfoy’u i Blaisie.
 – No i? – warknął Ron, zirytowany, że bliznowaty użył imienia mulata. – Zresztą, co się tak interesujesz tą dziewczyną? Pewnie i tak jest dziwką Malfoy’a.
 – Nie mów tak – syknęła Hermiona.
 – Dlaczego nie? Bo Malfoy ma dobre serduszko? A może zaczniesz do niego mówić DRACO? Hm, co wy właściwie robiliście w tej łazience?...
 – Ron, przestań – Hermiona była całkowicie opanowana i przybrała postawę zimnego wyrafinowania. Dotknęły ją słowa rudzielca, ale nie zamierzała tego pokazywać. A już na pewno nie Weasley’owi. – Nigdy nie mów na żadną dziewczynę „dziwka”. Ani nigdy nie sugeruj jej czegoś obleśnego, co na pewno chciałbyś zobaczyć na żywo.
 Ron zrobił się czerwony z wściekłości, ale Hermiona już nie zwracała na niego uwagi. Zauważyła w tłumie pierwszorocznych wysoką, blondwłosą dziewczynę o zimnym spojrzeniu, która zatrzymała wzrok na brunetce.
 – Harry, patrz – szepnęła do przyjaciela. – To ona – pokazała nieznajomą głową.
 – Czyli nowa – podsumował bliznowaty.
 Gwar i śmiech panował w Wielkiej Sali, ale uciszył ich gest McGonagall, która przemówiła:
 – To nowy rok, dla niektórych powtórzenie siódmego, którzy – przez panującą wówczas wojnę – nie mogli napisać owutemów. Życzę im powodzenia i wytrwałości w postanowieniu oraz nauce.
 Jak wiecie, Lord Voldemort został pokonany. Możemy spokojnie spać i normalnie funkcjonować, ponieważ aurorzy zajęli się wyłapywaniem pozostałych śmierciożerców i zsyłaniem ich do Azkabanu.
 Teraz przydzielimy naszych nowych uczniów do przynależnych im domów oraz zostaną rozdane plany zajęć. Zacznijmy więc!
 McGonagall wyczarowała stołek i zdjęła z podium Tiarę. Mali, wystraszeni jedenastolatkowie siadali na stołku, aby czapka mogła wykrzyczeć nazwę któregoś domu – po każdym krzyku słychać było szmer oklasków, zazwyczaj wydobywający się z wymienionego domu.
 Nadeszła chwila na blondynkę. Harry i Hermiona spięli się i czekali, zaciekawieni.
 – Ariana Charlotte Malfoy! – powiedziała dyrektorka, wywołując nieznajomą.
 – Czy ja dobrze usłyszałem? – otworzył usta Ron, zaskoczony. – MALFOY? Malfoy się ożenił?!
 – To jego siostra, idioto – warknęła Ginny.
 Ron spiorunował Weasley’ównę wzrokiem, ale zamilkł.
 Harry przyglądał się oczarowany Arianie. Była śliczna. Ale jego fantazje o niej zniszczył skrzekliwy głos Tiary:
 – SLYTHERIN!
***
 Ariana ruszyła sztywno w kierunku swojego brata i Blaise’a. Była zadowolona z siebie – ze swojego charakteru – że trafiła do Slytherin’u. Właśnie jako uczennica tego domu pojawiała się w swoich snach, myślach i marzeniach.
 – Gratuluję – uśmiechnął się szeroko Draco, przytulając blondynkę.
 Dziewczyna uśmiechnęła się blado i spojrzała w stronę stołu Gryfonów. Jej wzrok spoczął na Harry’m, który także się w nią wpatrywał.
 Blaise zauważył tą – jakże palącą – wymianę spojrzeń i, żeby ją przerwać, podniósł Arianę w powietrze, obracając się kilka razy wokół własnej osi.
 Bliznowaty szybko spuścił wzrok, czując się przyłapany na gorącym uczynku.
 Hermiona zauważyła to samo, co mulat. Po chwili ona i Draco grali w grę na spojrzenia – „kto szybciej spuści wzrok”. W końcu brunetka wygrała, bo Malfoy – z łobuzerskim uśmiechem na twarzy – musiał się odwrócić w stronę towarzystwa; można by rzec, że był zmuszony, bo Ariana w kółko powtarzała jego imię. Hermiona poczuła narastającą sympatię do tej dziewczyny. Ona wiedziała, że grają w tą grę i pragnęła, aby to Gryfonka ją wygrała.
***
 Słońce powoli wschodziło, a Ariana przyglądała się pomarańczowym smugom, przebijającym się przez mętną wodę jeziora. Blondynka była w pełni przygotowana na nadchodzący dzień – ubrała się w kraciastą, żółtą minispódniczkę, biały, obcisły T-shirt i neonowe żółte szpilki. Na to wszystko była zmuszona narzucić rozpiętą szatę Slytherin’u.
 Ariana spakowała się już wieczorem, po imprezie powitalnej. Nie mogła się doczekać lekcji. Wiedziała, że wygląda seksownie i zachwyci wszystkich nie tylko ubiorem, ale także i wiedzą.
 Nastolatka siadła na parapecie i zatopiła się w lekturze francuskiej powieści. Nie miała pojęcia, że jedna dziewczyna podobnie wita nadchodzący rok szkolny.
***
 Hermiona Granger przyglądała się wschodzącemu słońcu, wznoszącym się niespiesznie nad jezioro i błonie, na które rzucało pomarańczowe smugi światła.
 Nastolatka była przygotowana na zajęcia od co najmniej godziny – kiedy się obudziła było jeszcze ciemno.
 Dziewczyna miała na sobie sukienkę do kolan. Była różowa i od pasa w dół rozkloszowana. Hermiona miała rozpuszczone włosy, które ścięła do ramion w wakacje. Urocze loki.
 Na nogach miała czarne, krótkie tenisówki. Szata Gryffindor’u była rozpięta, nastolatka nie była nawet pewna czy ją zapnie.
***
 Zbliżała się ósma, czyli pora śniadania, kiedy Ariana zeszła do Pokoju Wspólnego. Draco i Blaise już na nią czekali; zniecierpliwieni.
 Mulat cicho zagwizdał na jej widok, a pozostała część męska wpatrywała się w blondynkę jak w obrazek, na co dziewczyna zachichotała.
 – Jak ty się ubrałaś? – syknął Draco, zirytowany zachowaniem o kilka minut młodszej siostry.
 – Seksownie – odparła Ariana, wzruszając ramionami. – Idziecie na to śniadanie czy nie? – Malfoy’ówna stała już w wyjściu, stukając obcasem.
 – Idziemy – mruknął niezadowolony blondyn.

 Idąc przez korytarze, Ariana wywoływała falę zachwytu. Właściwie nie tylko ona – Hermiona Jean Granger też.

__________________________________________________

czytasz = komentujesz

Buziaki, 
-ceilene

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 3 - N i e s p o d z i a n k a?!

Skoro już napisałam, to po co trzymać Was w niepewności?
Zapraszam na rozdział trzeci!

Rozdział 3
N i e s p o d z i a n k a?!


 Niebo wydawało się jasne, chociaż tak naprawdę spowijały je ciężkie, deszczowe chmury – odcienie bieli i szarości, które skrywały w sobie srebrne łzy.
 W Malfoy Manor dużo się działo. Ariana i Draco biegali po całym domu, krzycząc na siebie nawzajem. Pakowali się do Hogwartu.
 Blaise, zrelaksowany, siedział przed kominkiem i rozmawiał z Narcyzą o nadchodzących owutemach. Mulat był spakowany odkąd przyjechał do Malfoy’ów – wystarczyło, że schował ubrania, w których już chodził (a które skrzaty mu wyczyściły) i był gotowy.
  – BLAISE! – usłyszał w pewnym momencie głos przyjaciela. – Powiedz coś Arianie!
 Diabeł przeprosił Narcyzę i z głośnym westchnieniem ruszył na piętro.
 – O co chodzi? – spytał Zabini, zrezygnowany zachowaniem blondwłosego rodzeństwa.
 – Zabrała mi mój zeszyt – chodziło o pamiętnik Smoka, który uparcie nazywał go „zeszytem” albo „dziennikiem” – i każe mi oddać jej różdżkę! Ale ja nie mam jej różdżki!
 – Accio pamiętnik Dracona – Malfoy spiorunował go wzrokiem. – Accio różdżka Ariany.
 Oddał przedmioty osobiste rodzeństwu – jedno z nich kipiało ze złości, a drugie uśmiechało się do niego z wdzięcznością.
 – Skończyliście się w końcu pakować? – zapytał Diabeł.
 – Prawie – odparła Ariana, wchodząc do swojego pokoju. Po chwili wyszła z niego z jedną torbą i sakiewką. – Tu – wskazała na sakiewkę – są moje kufry, a tu – pokazała na torbę – są moje książki na drogę i sakiewka z pieniędzmi.
 – A ty, Draco? –  spytał Blaise z uśmiechem.
 Blady na twarzy Ślizgon skinął głową i wszedł do swojego pokoju (który przez ostatni odcinek wakacji dzielił z Zabinim), wychodząc z niego z dwoma wielkimi kuframi.
 – Braciszku, może ci to zmniejszyć? – zagaiła pogodnie Ariana.
 – Nie, dam sobie radę – warknął.
 – Jak wolisz – mruknęła pod nosem blondynka i lekko zeszła po schodach.
 – Pomożesz mi czy będziesz się gapił? – zapytał Malfoy.
 – Przecież dasz sobie radę – wzruszył ramionami mulat i zszedł po schodach.
 Draco, przeklinając siarczyście, zniósł swoje dwa kufry z wielkim trudem. Co prawda mógł już używać czarów poza Hogwartem, ale jakoś nie przyszło mu do głowy, żeby skorzystać z zaklęcia Wingardium Leviosa, które – już u dołu schodów – nasunął mu na myśl Blaise.
 – Wiesz co – warknął blondyn. – Wielkie dzięki.
 – Ależ nie ma za co – rozpromienił się Zabini. – Do usług – ukłonił się nisko, a już w następnej chwili uciekał przed pięściami Malfoy’a.
 Ariana odchrząknęła, a gdy zwróciła na siebie uwagę dwójki przyjaciół spytała:
 – Możemy już jechać na ten pociąg czy nie? Spóźnimy się.
***
 Po trzydziestu trzech minutach dotarli na peron 9 i ¾. Nastąpiły drobne komplikacje i nastolatkowie zaczęli podejrzewać, że nie zdążą na pociąg.
 W końcu jednak przekroczyli magiczną ścianę i znaleźli się pośród tłumu młodych czarodziejów i ich rodziców. Draco i Blaise prawie od razu zauważyli Hermionę, Harry’ego, Rona, Ginny, Lunę i Neville’a. Mulat energicznie pomachał w kierunku brązowowłosej i bliznowatego, którzy – z szerokimi uśmiechami – mu odmachali. Ron spiorunował ich wzrokiem, a Draco się delikatnie, prawie niewidocznie, zarumienił.
 Malfoy’owie i Zabini przyspieszyli kroku, aby zająć cały przedział dla siebie.
***
 Harry przyglądał się, jak Malfoy, Blaise i jakaś blondyna odchodzą szybko w kierunku czerwonej lokomotywy.
 – Co to za blondyna u boku Malfoy’a? – zapytał bliznowaty.
 – Nie wiem – wzruszył ramionami Ron. – Pewnie jakaś laska, którą poderwał. Nigdy jej nie widziałem, ale w sumie nie znamy wszystkich z Hogwartu, co nie?
 – No niby tak – zgodziła się Hermiona. – Ale chyba ktokolwiek z nas zapamiętałby ją, chociaż z twarzy, gdyby chodziła z nami do szkoły przez te sześć lat. Chyba jednak nikt jej nie kojarzy, prawda?
 Ginny, Neville i Luna pokiwali głowami, potwierdzając tym samym przypuszczenia Hermiony.
 – Jakaś nowa? – zaproponowała Ginny.
 – Pewnie tak – zgodził się Harry.
 W końcu cała szóstka skierowała się w stronę lokomotywy, która lśniła w słońcu późnego poranku.
***
 Ariana wsuwała głowę do każdego przedziału, ale nie mogła znaleźć pustego.
 W końcu Blaise zauważył pusty przedział na samej granicy wagonu Slytherin’u a Gryffindor’u.
 – Jeśli dalej chcesz zająć przedział samotnie musimy wybrać ten – Diabeł próbował przekonać Dracona do tego przedziału.
 – No niech będzie – skapitulował w końcu blondyn.
***
 Luna z coraz większą rezygnacją zaglądała do przedziałów. Każdy był zajęty.
 W końcu zauważyła jedyny wolny przedział na granicy wagonu Gryffindor’u a Slytherin’u.
 – No trudno – mruknął Harry, wchodząc do niego za Luną.
 W końcu cała szóstka się usadowiła – Harry, Ron i Hermiona po jednej stronie, a Ginny, Neville i Luna po drugiej.
 – Czeka nas długa podróż – mruknęła Hermiona, przeciągając się w siedzeniu. Położyła głowę na ramieniu Rona, który się zarumienił, i próbowała zasnąć.
***
  Ariana zasnęła niemalże od razu. Chłopcy pozwolili jej zająć całą jedną stronę, a oni zajęli drugą, siedząc koło siebie, aby słyszeć swoje przyciszone głosy.
 – Ej, stary – zagaił Blaise. – Nie jesteś przypadkiem prefektem naczelnym?
 – Na śmierć zapomniałem! – Draco zerwał się ze swojego  miejsca. – Która godzina?
 – Piętnaście po dwunastej – odparł mu zaspany głos jego siostry.
 – O, to dobrze – uspokoił się Smok. – Obudziłem cię, Zbuntowana?
 – Nie – powiedziała rzeczowo Ariana, siadając. – Idź na to spotkanie, bo się spóźnisz.
 Draco wybiegł z przedziału i skierował się w stronę przedziału dla prefektów. Byli tam już pozostali prefekci; Granger, Macmillan i Patil.
 – Dobrze, że już jesteś, panie Malfoy – uśmiechnęła się McGonagall. – Siadajcie.
*
 Spotkanie prefektów było bardzo nudne. B a r d z o. Nie było nawet mowy o rozdzieleniu obowiązków już teraz. Dopiero w pierwszą sobotę swojego pobytu w Hogwarcie mają się stawić po listę patrolów.
 Hermiona miała mnóstwo czasu, żeby się rozejrzeć. Ściany były obklejone brązową tapetą w bladoczerwone róże. Po lewej i po prawej ścianie od drzwi były dwa, wielkie okna, a po ich bokach wisiały zasłony o takim samym odcieniu czerwieni, co róże na ścianach. W pomieszczeniu stał jeden, wielki stół, przy którym teraz siedzieli, a pod ścianami było kilka półek wypełnionych antykami i książkami. Nic ciekawego.
 Dziewczyna zdążyła też zauważyć, że Draco Malfoy co chwila na nią spogląda – jakby czymś zdenerwowanym.
 Kiedy spotkanie się zakończyło, Granger wstała jako pierwsza, a zaraz za nią Draco. Teraz ją przeprosi. Szczerze ją przeprosi i będzie miał z głowy.
 Blondyn i brunetka wyszli jako pierwsi. Przechodząc koło łazienek, Smok postanowił wepchnąć Hermionę do jednej z nich i wszystko jej powiedzieć. Jak pomyślał, tak zrobił.
 – Malfoy! – wrzasnęła dziewczyna. – O co ci, do cholery, chodzi?!
 – Posłuchaj – wysyczał Draco. – Nie wiedziałem nic o tym, że Blaise ma zamiar wysłać do ciebie jakiś głupi list. Ale jak przeczytałem to, co napisał zauważyłem, że ma rację… – twarz chłopaka złagodniała. – I… i chciałem cię przeprosić… wiem, że pewnie i tak mi nie wybaczysz, ale… ale przynajmniej będziesz wiedzieć, że żałuję.
 Hermiona wpatrywała się zaskoczona w blondyna. „Nie wybaczę ci, tleniona fretko”. To powinna powiedzieć. Ale pytanie brzmi czy to CHCIAŁA powiedzieć?
 Brunetka miała mętlik w głowie. Z całego serca go nienawidziła, ale widziała w stalowych oczach Dracona cierpienie. Niech chociaż da mu fałszywą nadzieję. „Mam za miękkie serce, na brodę Merlina”, pomyślała Miona.
 – Za-zastanowię się… Nie wiem… co o tym myśleć – wydukała w końcu. – Ale odpowiedz mi na jedno pytanie.
 Draco skinął głową w milczeniu na znak, żeby pytała.
 – Kim jest ta blondynka, z którą ty i Blaise weszliście dzisiaj do lokomotywy?
 – Nie mogę ci na to odpowiedzieć, niestety. To ma być niespodzianka – odparł Malfoy z uśmiechem i wyszedł.

 N i e s p o d z i a n k a?!

__________________________________________________

czytasz = komentujesz
Buziaki,
-ceilene

EDIT: Za jakiekolwiek błędy przepraszam. Chyba muszę się zastanowić nad ,,zatrudnieniem" bety:-)

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 2 - Upływające wakacje

Przepraszam za tak długą nieobecność, ale dopiero niedawno wróciłam z wakacji i byłam mile zaskoczona ilością odwiedzin bloga (100+!) oraz komentarzami pod pierwszym rozdziałem.
Zapraszam więc na kolejny - staram się pisać długie rozdziały, ale nie wiem czy mi wychodzą.
Miłej lektury!:-)


Rozdział 2
Upływające wakacje


Wakacje mijały coraz szybciej. Ariana mieszkała u Malfoy’ów – u siebie – już drugi tydzień. Wraz z bratem i jego przyjacielem nadganiała stracone szesnaście lat.
 - To co? – zapytał Blaise. – Może Quidditch?
 - Chętnie! – uśmiechnął się Draco, patrząc wyczekująco na Arianę.
 Dziewczyna nie powiedziała nic, co przyjaciele uznali za zgodę. W głębi duchu Ariana wzdrygała się na samą myśl o Quidditchu. Bała się wysokości, ale dla brata… dla brata może spróbować.
 Draco już szybował nad mini boiskiem, kiedy Ariana doszła. Była się przebrać. Miała na sobie dopasowany strój sportowy. Blaise’a jeszcze nie było, pewnie szukał dobrej mioty dla siostry swojego przyjaciela.
 Ariana przyglądała się w milczeniu akrobacjom brata kiedy ktoś nagle podniósł ją do góry i zaczął się kręcić wokół własnej osi. Dziewczyna wrzeszczała - bardziej z zaskoczenia niż ze strachu. Zobaczyła, że Draco się uśmiecha.
 - Puść mnie – pisnęła w końcu, słysząc perlisty śmiech mulata.
 Postawił ją na ziemi, a ona szybko się od niego odsunęła.
 - Nigdy więcej tego nie rób – syknęła.
 Kiedy jednak zauważyła, że Zabini nadal się uśmiecha, sama się uśmiechnęła.
 - Czy ktoś ci kiedyś mówił, że masz śliczne dołki w policzkach? – szepnął Blaise prosto do ucha blondynki.
 - Tak – uśmiechnęła się sarkastycznie Ariana. – Mój były.
 Odwróciła się na pięcie, trzymając w ręce miotłę. Odeszła kilka kroków i wzbiła się w powietrze, zostawiając Blaise’a w głębokiej zadumie.
***
 Od kilku godzin grali w Quidditcha. Ariana okazała się najlepsza na pozycji pałkarza. Trzy razy zrzuciła Draco z miotły, a Blaise’a pięć.
 - Wiesz co? – syknął Draco przez zaciśnięte zęby. – Powinnaś być Diablicą, a nie… wyglądasz jak jakiś anioł. Nawet nie mamy dla ciebie ksywki!
 - Ja mam! Miotająca Bólem Anielica – warknął Blaise, zbierając się z mokrej trawy.
 Ariana od dłuższego czasu krążyła nad chłopcami, którzy masowali obolałe miejsca.
 - Przydałabyś się do czegoś i poszła po lód – warknął Draco.
 - Albo sama byś nas pomasowała – dodał Blaise.
 - To ja idę po lód – uśmiechnęła się Ariana, lądując koło chłopaków. Pocałowała obojga w policzek; Smok tylko mlasnął z dezaprobatą, a Diabeł widocznie się zarumienił.
 Ariana się roześmiała i ruszyła w stronę Malfoy Manor.
 - Masz za ładną siostrę – warknął Zabini, kładąc się wygodnie na trawie.
 - Po prostu przyznaj, że ci się podoba – odparł wesoło Draco.
 - Może – powiedział Blaise, wpatrując się w niebo, które swoim kolorem przypominało oczy Ariany.
 Minęło kilkanaście minut, a Ariana dalej nie wracała. Chłopcy uznali, że jak siostra Draco wróci to poinformują ją o jej nowej ksywce i zawołają mamę, żeby zrobiła im zdjęcie. To był interesujący dzień.
 Po prawie godzinie wróciła Ariana, która przebrała się w inne ubranie, ale zostawiła niedbałego kłosa, którego miała podczas Quidditchu. W dłoniach trzymała dwa, duże worki lodu.
 - Więc – zaczął Draco – skoro raczyłaś się pojawić to mamy dla ciebie ksywkę. Zbuntowana. – Kiedy zauważył, że Ariana pytająco uniosła brwi, pozwolił Blaise’owi wyjaśnić:
 - No bo wyglądasz jak anioł, ale wcale się tak nie zachowujesz. No to jesteś takim Zbuntowanym Aniołem. A łatwiej się mówi Zbuntowana.
 - Rozumiem – kiwnęła głową Ariana, delikatnie się uśmiechając.
 Chłopcy przyłożyli lód do bolących miejsc. W końcu lepiej się poczuli i zawołali mamę Draco i Ariany, aby zrobiła im trzy magiczne zdjęcia – po jednym dla każdego.
 Każdy dostał inne zdjęcie i każdy był zadowolony.


 Wrócili do domu.
BLAISE
 Siedzieliśmy w pokoju Smoka i piliśmy sok dyniowy. Draco, żywo gestykulując, opowiadał o Hogwarcie – o jego dokładnym wyglądzie, o tajnych przejściach, o nauczycielach i plotkach jakie były przed wakacjami „na czasie”.
 Ariana słuchała go z zaciekawieniem. Zbuntowana, szeptały moje myśli. Wpatrywałem się w nasze zdjęcie, które było dzisiaj zrobione przez Cyzię – bo tak mama Malfoy’ów kazała mi na siebie mówić.
 Wpatrywałem się w siostrę Dracona. W jej bladych policzkach tworzyły się dołki. Dodam, iż to były dołki bardzo seksowne. B a r d z o.
 – Blaise? – przerwał moje myśli Smok. – Jak ty właściwie pogodziłeś się z Granger?
 – Listownie – odparłem bez większego zainteresowania.
 – A co takiego napisałeś? – naciskał Draco.
 – Masz – rzuciłem mu świstek papieru. Wiedziałem, że prędzej czy później zapragnie go zobaczyć, więc miałem go zawsze przy sobie.
 No, prawie zawsze.

Droga Hermiono,
 Wiem, że pewnie nie uśmiecha Ci się przeczytanie – a co dopiero odpisanie – na mój list, ale chcę, żebyś wiedziała. A ja po prostu NIE MOGĘ dłużej wytrzymać z tą świadomością.
Ze świadomością, że jeszcze Cię nie przeprosiłem.
 Może i nigdy nie obrażałem Cię wprost, ale jednak nigdy nie próbowałem jakoś poprawić Twojej sytuacji ze Ślizgonami (dajmy na to – z Draconem). Najmilszy dla Ciebie i Twoich przyjaciół też nie byłem.
 Chciałbym Cię przeprosić. Nie tylko w moim imieniu, ale także w imieniu mojego najszczerszego przyjaciela – kogoś, kogo nazywasz „Malfoy’em”.
 Mam nadzieję, że mi – nam – wybaczysz.
Twój szczery przyjaciel (jeśli tylko mi na to pozwolisz),
 Blaise Zabini

 – Przeprosiłeś też za mnie?! – zezłościł się Draco, prawie rozrywając kartkę na strzępy.
 – No – przytaknąłem. – A to odpisała – rzuciłem kolejny świstek.
 Odrzucony list mojego autorstwa podniosła Ariana i zaczęła go czytać.
 Ale w tym momencie skupiałem się bardziej na reakcji Smoka, niż Zbuntowanej.

Blaise,
 Jestem zaskoczona listem, który od Ciebie dostałam.
 Mam nadzieję, że są to szczere przeprosiny, a nie tylko jakiś żart, kpina, przez który później Ty i Malfoy będziecie mieli kolejne powody, żeby się ze mnie naśmiewać.
 Ryzykuję wiele – dajmy na to normalne życie w szkole – ale wybaczam Ci. Niestety, Draconowi nie wybaczę, bo nie wierzę, że jest zdolny do przeprosin. Do SZCZERYCH przeprosin, pragnę dodać.
 Jeśli Malfoy sam mnie przeprosi postaram się mu wybaczyć… wybaczyć te lata upokorzeń, które zafundował nie tylko mnie, ale także moim przyjaciołom.
 Twoja najszczersza przyjaciółka (jeśli tylko na to pozwolisz),
Hermiona Granger

 Twarz Draco zaczynała łagodnieć. Musiał zauważeć, że tam, gdzie wspomniała o nim atrament był rozmazany.
 Na pewno pomyślał coś w stylu: Hermiona płakała. I to przez niego. Wiedziałem, że zawsze patrzył na łzy Miony pod kątem – „szlama płakała. I to przeze mnie. Dobra robota”. Teraz jednak widział, że Hermiona jest dziewczyną. Młodą kobietą… I, że to naprawdę PIĘKNA i MĄDRA młoda kobieta.
 Draco się zmienił. Bardzo się zmienił…
 Uśmiechnąłem się pod nosem. To Ariana zmieniła Smoka i czuł, że nie tylko swojego brata, ale też mnie.
 Zbuntowana zmieniła nas ze sprawowania „troll” na „wybitny”.

Rozdział 1 - Ariana

Rozdział 1
Ariana


A R I A N A
Sięgnęłam po szczotkę do włosów. Przed sobą miałam wielkie lustro, w którym się odbijałam – blada twarz, bujne, prawie czarne włosy i granatowe, wielkie oczy o długich rzęsach. Szczupłą sylwetkę opinał czarny podkoszulek włożony w krótkie, dżinsowe spodenki, które wydłużały moje osiemnastoletnie nogi.
 W tym roku nie idę do Beauxbatons tylko do Hogwartu. Ukrywałam się tutaj przez długie szesnaście lat. Przed Czarnym Panem. Przed Voldemortem. Przed człowiekiem, dla którego pracował ojciec. A w pewnym momencie także mój brat. Mój rodzony brat… Mieszkałam u jakiejś dalekiej ciotki. Teraz mogę wrócić do rodziny.
 - Ariana! – zawołała mnie ciotka.
 Westchnęłam, po raz ostatni omiotłam spojrzeniem swój pokój.
 Zebrałam włosy w niedbałego, wysokiego kucyka i zbiegła na dół.
 - Kochanie, odprowadzę cię do domu. Do twojego prawdziwego domu – uśmiechnęła się Wendy. – Mamy nadzieję, że znajdziesz przyjaciół. Jesteś bardzo mądra, kochanie. Pamiętaj, że cię kochamy – ciocia bardzo się do mnie przywiązała.
 - Ja też was kocham – odparłam, wtulając się w wujka, który pachniał trawą cytrynową. – Idziemy? – zwróciłam się do cioci.
 - Tak, oczywiście. Twoje kufry są już w domu – uśmiechnęła się znowu Wendy. – Łap mnie za rękę i lecimy!
 Zachichotałam i złapałam ciotkę za dłoń. Poczułam charakterystyczne szarpnięcie w okolicach pępka i zobaczyłam przed sobą wielki dom, który znałam tylko ze zdjęć. Malfoy Manor. To właściwie nie był „wielki dom”, tylko raczej „mały zamek”.
 „Jak ja się tu odnajdę?”, westchnęłam. „Ojciec nawet nie wie, że istnieję. Inaczej… ja też bym była sługusem Voldemorta”, wzdrygnęłam się. „Dobrze, że ON już nie żyje, a tata jest w Azkabanie.”
 Moja historia nie jest zbyt skomplikowana. Matka urodziła Dracona, którego ojciec od razu wziął ze sobą, aby pokazać go Voldemortowi. Kilka minut później mama urodziła mnie. Wychowywała mnie w ukryciu przez dwa lata, później wysłała mnie do cioci.
 - NARCYZO! – wrzasnęła Wendy. – Już jesteśmy!
 Zobaczyłam moją matkę u szczytu schodów. Uśmiechnęła się szeroko i zeszła ze dwa schodki, kiedy dwóch osiemnastolatków przecisnęło się koło jej i ze śmiechem spadli ze schodów – dosłownie. Potknęli się o swoje nogi i sturlali się po ostatnich stopniach, w kółko się śmiejąc.
 - Mamo? – zapytał blady blondyn. Pewnie mój brat. – Kto to?
 - Kochanie – Draco skrzywił się na to słowo – pamiętasz twoją siostrzyczkę Arianę? Która mieszkała u cioci Wendy we Francji? To ona.
 - Co? – zerknął na mnie nieufnie. – Ona nawet nie jest do mnie podobna. Ona nie wygląda jak Ariana.
 Westchnęłam ciężko i wyjęłam różdżkę. Parę razy machnęłam różdżką przywracając sobie mój prawdziwy wygląd, którego nienawidziłam, bo kojarzył mi się z rodziną, której właściwie nie miałam. A teraz ją odzyskałam.
 Ciemnobrązowe, bujne włosy gwałtownie się wyprostowały i zmieniły kolor na jasny blond. Wielkie, granatowe oczy pojaśniały, zamieniając się w stalowy błękit.
 - Zadowolony? – mruknęłam.
 - ARIANA! – wrzasnął nagle Draco. Odwiedził mnie raz czy dwa jak mieliśmy pięć lat. Pamiętam te dni. Kilka najwspanialszych dni w moim życiu.
 Blondyn wstał z podłogi i rzucił się na mnie. Znowu znalazł się na podłodze, ale tym razem przygniatał także mnie.
 Dopiero jak ponownie stanęłam na nogach zauważyłam chłopaka, z którym zbiegł Draco. Był mulatem. Wysokim, przystojnym i uśmiechniętym mulatem. Wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
 - Blaise, to jest Ariana, moja siostra – Draco przedstawił mnie przyjacielowi. – Ariano, to jest Blaise, mój przyjaciel.
 - Miło poznać – powiedziałam oschle.
 Kiedy mój brat uznał, że wystarczająco mnie przywitał (duszącymi uściskami) przytuliłam się w końcu do mamy, która cały czas miała w oczach łzy szczęścia.
 - Draco, opowiedz siostrze co się u nas działo przez ostatnie szesnaście lat – uśmiechnęła się mama. – Ja porozmawiam z ciocią Wendy, która opowie mi co się działo u Ariany.

D R A C O
- No więc – zacząłem – nie chce mi się opowiadać co było wcześniej, więc zacznę od pierwszego roku w Hogwarcie. Była ta przeklęta Tiara, co mnie i Blaise’a przydzieliła do Slytherin’u – spojrzałem na siostrę niepewnie. Nie byłem pewny czy wie, co to Tiara Przydziału, Slytherin i tak dalej, ale najwyraźniej przeczytała dla rozrywki Historię Hogwartu.
 „Zupełnie jak Granger”, przeleciało mi przez myśl.
 Przez całe wakacje myślałem tylko o niej. O tym, jak dzielnie walczyła. Nie załamała się. Pomogła (wraz ze mną, Blaisem, Potter’em, Weasley’em i innymi) odbudować Hogwart. W tym roku wracamy wszyscy na siódmy rok.
 - No i po Tiarze podszedłem do Potter’a, pewnie o nim słyszałaś. Od razu się nie polubiliśmy…
 Opowiedziałem Arianie o sześciu latach wyzywania się z Potter’em, Weasley’em i Granger. Była na mnie wściekła kiedy się dowiedziała o tym, jak traktowałem dziewczynę.
 - Spokojnie – zaśmiał się Blaise, ukazując te (zdaniem wielu dziewczyn) „przystojne dołki w policzkach”. Zdążyłem zauważyć, że Ariana także takie ma. – Teraz Mionka mu się podoba, prawda?
 Walnąłem go tak mocno poduszką po głowie, że aż spadł z łóżka, na którym się ułożyliśmy. Ariana się zwijała ze śmiechu.
 - Od kiedy mówisz na nią Miona? – zapytałem czując dziwne, kiełkujące COŚ w brzuchu.
 - Czyżby Smoczek był zazdrosny? – szczerzył się Blaise, siedząc bezpiecznie na podłodze.
 - Diable… – ostrzegłem go.
 - No dobra, dobra. Zaprzyjaźniłem się z nią podczas odbudowy Hogwartu – odpowiedział Blaise z uśmiechem.
 - CO?! – krzyknąłem. – Ty się bratasz z wrogiem!
 - Nie zachowuj się jak Łasic. – Warknął Blaise. – Też tak zareagował, kiedy Hermiona mu powiedziała, że się przyjaźnimy. A Potter jest nawet fajny.
 Westchnąłem głęboko. Skoro Hermiona mu wybaczyła… to może mi też wybaczy?


 _____________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
Buziaki,
-ceilene